Jak to jest z tą taśmą gaffer (antypoślizgową, przyczepną, tekstylną – czy jak tam inaczej się ją nazywa) – przydaje się czy nie? Postanowiłam przetestować podczas dwóch treningów to samo koło najpierw bez taśmy a potem z nią. Dodam też, że podczas obydwu treningów miałam na sobie ten sam strój do ćwiczeń z bawełny z dodatkiem elastanu.
Spostrzeżenia:
Na samej suchej skórze koło utrzymuje się dość dobrze zarówno z taśmą, jak i bez. Sytuacja zmienia się jednak diametralnie, kiedy hula hoop znajduje się na ubraniu.
Bez taśmy jeszcze w talii dawałam radę kręcić (kwestia wielu godzin treningów), ale o kręceniu na biodrach czy udach (w czym się dopiero wprawiam) prawie nie było mowy. Nie wiedziałam, co się dzieje, nie mogłam utrzymać koła tam, gdzie chciałam.
Dzisiaj, z taśmą było zupełnie inaczej. Na udach i biodrach (czyli tam, gdzie koło znajdowało się na tkaninie a nie na ciele) koło utrzymywało się niemal samo, nie musiałam nic kombinować.
Tricki z użyciem rąk, takie jak izolacje, korkociąg też wpisały się w przewagę taśmy gaffer. Jednak lepiej się chwyta.
Ważne: moim zdaniem koło powinno być owinięte taśmą przyczepną spiralnie a nie od wewnętrznej strony. Po pierwsze dlatego, że sama taśma lepiej się trzyma i brzegi się nie odklejają (przy trickach z chwytaniem koła może to być mega wkurzające). Po drugie dlatego, że nieważne z której strony chwycisz koło – od wewnątrz czy na zewnątrz – taśma spowoduje, że ręka nie będzie się ślizgać.
Dodam jeszcze, że zawsze używałam kół z taśmą gaffer, niedawno zrobiłam sobie nowe koło, którego dla testu przy pierwszym treningu nie owinęłam taśmą.